Na tej trasie królują szutry oraz podjazdy i zjazdy. Asfalty sporadycznie (pod koniec dłuższy odcinek przez Puszczę Borecką). Długość: 78km. Ok. 6 godzin. Trasa dość trudna.

Startuję z Folwarku Łękuk i od razu wjeżdżam do Puszczy Boreckiej. To niezwykle wartościowy kompleks leśny – stado ok. 100 żubrów, ponad 130 chronionych gatunków ptaków (m.in. bielik, orlik krzykliwy, bocian czarny, dzięcioł białogrzbiety), wilki, łosie, jelenie, rysie. Drogi w Puszczy to najczęściej całkiem niezłe szutry, a czasami nawet asfalt, ale niestety kiepsko oznakowane. Poza „Szlakiem Mazurskich Legend”, nie należy liczyć na znakowane trasy rowerowe, a oznaczone na niektórych mapach szlaki nie były odnawiane od wieków i występują „w realu” w stanie szczątkowym. Nadleśnictwo Borki ma tu z pewnością lekcję do odrobienia.
Jadę prosto do Woliska, gdzie znajduje się zagroda pokazowa żubrów (kilka sztuk można tam oglądać ze specjalnej platformy; poza tym żubry chodzą wolno po całej puszczy i przy odrobinie szczęścia można je spotkać).

Z Woliska w prawo do skrzyżowania, i na rozjeździe znowu w prawo. Jestem przy niedawno rozszerzonym rezerwacie „Borki”, obejmującym 440 hektarów naturalnego lasu (las ten odnowił się bez ingerencji człowieka po zniszczeniu drzewostanu Puszczy Boreckiej przez brudnicę mniszkę w latach 1853-57). Obecnie występuje tam m.in. żubr, wilk, ryś, dzięcioł białogrzbiety, a także wiele zagrożonych wyginięciem roślin, takich jak bardzo wrażliwy na zanieczyszczenia powietrza porost granicznik płucnik, lilia złotogłów czy pióropusznik strusi.

Na skrzyżowaniu stoi pomnik Aleksandra Stachurskiego, zasłużonego leśnika i kierownika Ośrodka Hodowli Żubrów. Chciał być pochowany w Puszczy – niestety, życzenia tego nie spełniono, ale postawiono mu tam przynajmniej ten pomnik. A kawałek dalej, w lesie, rośnie pomnikowy cis.
Teraz uwaga, bo można zabłądzić. Przy pomniku w lewo, wzdłuż granicy rezerwatu (kierunek na Leśnictwo Zawady), na kolejnym rozjeździe w lewo, i za chwilę jeszcze raz w lewo.
To moja ulubiona trasa w Puszczy – tzw. Prosta Diabelska. Diabelska dlatego, że prowadzi na Diablą Górę, a „Prosta”, bo jest prosta jak w mordę strzelił. Ale prosta nie znaczy płaska. Wręcz przeciwnie – jest jak na kolejce górskiej. Ciągle w górę i w dół, i tak przez pięć kilometrów. I wierzcie mi, różnice wysokości są tam konkretne. Uwielbiam to.

Na końcu Prostej Diabelskiej zlokalizowano Stację Monitoringu Środowiska „Puszcza Borecka” (trzeba skręcić w prawo koło leśniczówki, razem z zielonym szlakiem). To właśnie tu jest najczystsze powietrze w Polsce – rzeczona stacja precyzyjnie to wszystko mierzy. Staję, wdycham i napawam się wspaniałym widokiem. Trochę jeszcze pompuję do kół – na takim wspaniałym powietrzu rower od razu sam jedzie, a i ja w razie potrzeby pociągnę trochę przez wentyl.

Kilkaset metrów dalej, w dół, jest jezioro Łękuk. Ale nie to skąd wyjechałem, tylko inne. Ciężko tam dojechać, bo nie prowadzi tam żadna droga. Dlatego zawracam i jadę z powrotem do skrzyżowania, skręcam w prawo w brukowaną drogę w kierunku Jurkowa, a potem w lesie znowu w prawo na Jeziorowskie i Kruklanki. Po wyjechaniu z lasu na malownicze pola odbijam w prawo w kierunku Jasieńca, a potem kawałek asfaltem w prawo (można też skręcić w lewo i dojechać do Kruklanek).

Mijam przesmyk między jeziorami Gołdopiwo i Żabinki i zaraz skręcam w lewo. Niezwykle malowniczą (i równie dziurawą) drogą wijącą się wzdłuż jeziora Gołdopiwo dojeżdżam do ośrodka Aneta (kiedyś Huty im. Lenina) i robię sobie postój na małe co nieco w miejscowym barze. Okolice to zagłębie starych ośrodków wypoczynkowych, kolonijnych i harcerskich. Luksusów tam nie ma, ale położenie w sosnowym lesie nad jeziorem piękne, a ceny konkurencyjne.
Jezioro Gołdopiwo – jedno z większych na Mazurach – zachęca do kąpieli, ale na to muszę jeszcze dziś zasłużyć. Ruszam więc dalej jego brzegiem do śluzy w Przerwankach.

Stąd najczęściej rozpoczynają się spływy kajakowe rzeką Sapiną. Dalej prosto brzegiem Sapiny, a przed mostem w leśną drogę w prawo (w pobliżu można obejrzeć bunkier z I wojny światowej).


Droga prowadzi na północ wzdłuż jez. Wilkus. Zachowały się tam stare drewniane młockarnie. Jest też dobrze utrzymana plaża z pomostem, kompletnie pusta, mimo że to środek sezonu. Teraz już nie mogę sobie odmówić wskoczenia do jeziora.
Dalej na północ drogą wzdłuż jeziora, a potem zielonym szlakiem rowerowym do wsi Kuty – warto obejrzeć XIX-wieczny kościół.

Asfaltem w lewo, a w Kutach jadę w prawo, po czym na rozjeździe znowu w prawo (dojazd pożarowy nr 1). Po chwili wjeżdżam na teren rezerwatu „Piłackie Wzgórza”. Droga nie jest łatwa, a i przewyższenia sięgają 80m. Najwyższe wzniesienie to góra Piłaki (219m n.p.m.), ale droga prowadzi niższymi partiami. Czuję się może nie jak w górach, ale na terenach podgórskich na pewno. Las jest bardzo malowniczy – stare świerki, mchy, wąwozy.
Po opuszczeniu rezerwatu wjeżdżam na szlak rowerowy – dalej bardzo malowniczo, no i w końcu z górki – po czym asfaltem w lewo do Grodziska.
W południowo-zachodniej części wsi znajduje się monumentalne grodzisko Jadźwingów o powierzchni ok. 2ha. Użytkowane było od wczesnej epoki żelaza do czasów średniowiecza. W centralnej części majdanu jest staw, z którym wiążą się ludowe legendy. Jedna z nich opowiada o przeklęciu zamku przez napadniętego mnicha. W wyniku tego zamek zapadł się, a na jego miejscu pojawiło się jeziorko.
Dalej malowniczą drogą asfaltową, z pięknymi widokami na okoliczne łąki i pola, przez Lisy do Bań Mazurskich. A w Baniach jadę prosto do baru „Młyn”, zdobywcy tytułu Mistrza Świata Kartaczy. Faktycznie, ta regionalna podlaska potrawa tutaj smakuje wyjątkowo.

Z kolei tuż obok, przy głównej ulicy, stoi niepozorna biało-różowa budka z lodami. To właśnie tu pani Danuta Rogalska (https://www.kukbuk.com.pl/miejsca/banie-mazurskie-czyli-lody-pani-danuty-recenzja/) produkuje i sprzedaje z termosów swoje lody – owocowe, śmietankowe i kakaowe – takie same od ponad 40 lat. I prawie zawsze stoi tam kolejka jak za komuny, mimo że w każdym sklepie można teraz kupić lody w dziesiątkach smaków.
Ech, rozmarzyłem się, ale pora wracać, bo jeszcze kawał drogi przede mną. Z tradycji wjeżdżam w nowoczesność, czyli w otwartą w 2015r. za unijną kasę trasę rowerową Green Velo (www.greenvelo.pl). Rowerzystom nie trzeba jej przedstawiać – to najdłuższa (i najdroższa) trasa rowerowa w Polsce; można nią przejechać z Elbląga aż po Rzeszów i Kielce.

Jadę nią z Bań do Boćwinki; na tym odcinku prowadzi nasypem dawnej linii kolejowej, głównie po szutrach. Bardzo malowniczo i nareszcie płasko. Miłośników techniki mogą zainteresować trzy małe elektrownie wodne w okolicach Boćwinki, na rzece Gołdapi. Tu (https://www.youtube.com/watch?time_continue=110&v=AvVMozo5odU) można zobaczyć jedną z nich z lotu ptaka. Gołdapa to również atrakcyjna (i wymagająca) rzeka dla kajakarzy.
W Boćwince odpoczywam chwilę w MOR-ze (Miejscu Obsługi Rowerzystów) – są stojaki, wiata, toi toi, i to nawet nie zdewastowane, po czym skręcam na południe, piaszczystą drogą na krawędzi lasu. Na rozjeździe w lewo, przez Kalniszki, po czym wjeżdżam do Puszczy Boreckiej. Tym razem przejadę ją z północy na południe – to ok. 20km. Po drodze odpoczywam na leśnym parkingu, i – już mocno zmachany – wjeżdżam do Leśnego Zakątku (cóż za adekwatna nazwa, prawda?), gdzie stoi sobie pomnik Henryka Mereckiego – niezwykle barwnej i kontrowersyjnej postaci.

Merecki działał najpierw w AK na Suwalszczyźnie. W maju 1944r. został ciężko ranny i trafił w ręce Niemców, jednak współtowarzysze odbili go ze szpitala w Suwałkach. Pod koniec 1944r. rozpoczął współpracę z Armią Czerwoną. Został dowódcą sowieckiej grupy dywersyjnej, która działała w Puszczy Boreckiej i okolicach, przekazując Rosjanom informacje o ruchach niemieckich wojsk. W przebraniu kapitana Abwehry pojawiał się w Giżycku i Węgorzewie, a jedna z tych eskapad zakończyła się strzelaniną na stacji kolejowej w Kruklankach, gdzie Merecki zabił dwóch Niemców. Unikając niemieckiej obławy, przebił się wraz ze swoją grupą przez linię frontu. Jednak gdy po zakończeniu wojny powrócił 30 czerwca 1945r. do rodzinnej Niemcowizny pod Suwałkami, dawni koledzy z konspiracji wykonali na niego wyrok śmierci za zdradę i współpracę z Rosjanami (AKTUALIZACJA 2021: pomnik już tak nie wygląda. Ktoś usunął tablicę poświęconą Mereckiemu; został jedynie kamień.)
Henryk Merecki był jednym z pierwowzorów postaci Hansa Klossa.
W Leśnym Zakątku prosto; „nieco” asfaltową drogą do Zamościa, obok jez. Piłwąg i rezerwatu Lipowy Jar. W Zamościu, za stawami rybnymi, skręcam w prawo w las, wzdłuż jez. Litygajno. Leśna droga najpierw prowadzi wysokim brzegiem tego malowniczego, rynnowego jeziora, a potem odbija w lewo. Następnie należy skręcić w prawo, a właściwie o 270 stopni, w szeroką drogę szutrową, po czym dalej główną drogą w prawo, a na skrzyżowaniu pięciu dróg w pierwszą w lewo, do Orłowa i Łękuka Małego.

Źródło: „Kontrowersyjni bohaterowi naszych czasów”, Anna Baranowska, „Gazeta Giżycka”, 16.04.2009, http://gizycko.wm.pl/Kontrowersyjni-bohaterowie-trudnych-czasow,68728
Grodziska i szlaki Prusów, Robert Klimek, http://grodziska.eu/jacwiez/
Sierpień 2017