Stara kolej, zwalony most, Piłackie Wzgórza, Puszcza Borecka i żubry
Trasa średnio trudna, 72 km. Przewaga szutrów i dróg leśnych, ale asfaltów też nie brakuje. Bardzo polecam na jesień

Pogoda od rana pod psem. Pada i wieje jak diabli. Ale nie zatrzyma mnie to przecież w domu! Postanawiam jednak trochę poczekać na okno pogodowe i skrócić dzisiejszą trasę. Jakoż i za chwilę przestaje padać, a nawet na chwilę wygląda słońce. Niewiele myśląc wyciągam zimowe buty, ubieram się ciepło, wskakuję na rower i ruszam z Folwarku Łękuk w stronę Kruklanek. Wmordewind jeszcze się wzmógł. Nic to, przynajmniej z powrotem będzie lżej. Jadę nasypem nieczynnej linii kolejowej, przecinam drogę Grądzkie-Lipowo i kieruję się dalej prosto.



Ten odcinek jest ledwie przejezdny; w dodatku pogrodzony elektrycznymi „pastuchami”. Warto wjechać albo wdrapać się na górkę (191m n.p.m) z prawej strony; widoki naprawdę robią wrażenie.


Nieprzejezdne resztki wiaduktu definitywnie kończą moją przygodę z koleją tego dnia. Szkoda, bo fajnie byłoby udostępnić te malownicze trasy rowerzystom. A tak muszę najpierw zjechać (a właściwie sturlać się) z nasypu, a potem taplać w błocie po polnych drogach, póki nie dojadę do Jurkowa. Tam w lewo i asfaltem, przez Możdżany, aż do Kruklanek.


Po drodze warto zjechać w lewo, by zobaczyć „zwalony most” na dawnej linii kolejowej – trochę przypominający słynne mosty w Stańczykach. Most został wysadzony po zakończeniu II wojny światowej i nigdy go nie odbudowano.
W Kruklankach można posilić się w miejscowej smażalni lub barze Pod Żubrem, ale ja zjeżdżam na rondzie pierwszym zjazdem, po czym jadę zachodnim brzegiem jez. Gołdopiwo, jednego z większych mazurskich jezior (862 ha), do śluzy w Przerwankach. Dziko i bardzo malowniczo.




Śluza w Przerwankach powstała w 1910r. w związku z budową – nigdy nieukończonego – Kanału Mazurskiego. Jest to najmłodsza i najmniejsza z czynnych śluz na Mazurach.
W Przerwankach w prawo, a tuż za mostem na Sapinie w lewo, po czym na rozjeździe jeszcze raz w lewo (niebieski szlak pieszy). Po lewej stronie schron z II wojny światowej.

Leśna droga prowadzi brzegiem jez. Wilkus, a następnie, na skraju lasu, na rozjeździe, kieruję się w prawo, by wkrótce dotrzeć do wsi Kuty. Tam w prawo, a następnie na rozstaju dróg w lewo. Jadę teraz leśną drogą skrajem rezerwatu „Piłackie Wzgórza”; podjazdów i zjazdów tu nie brakuje. Tak docieram do Piłaków Wielkich. Wieś jest bardzo malowniczo położona; ze względu na duże różnice wysokości czuję się jak w Beskidach.

Dalej są Piłaki Małe. Tam skręcam w prawo i kieruję się w stronę drogi DW 650 Węgorzewo-Gołdap, jednak kawałek przed nią skręcam w prawo w trasę Green Velo. Została ona tutaj wytyczona na podłożu szutrowym, częściowo nasypami dawnej linii kolejowej.


Tak docieram do Bań Mazurskich, na słynne kartacze w barze „Młyn”. Stąd można kontynuować wycieczkę dalej na północ.

Gdy już się porządnie najadłem i napiłem (a przy okazji przeczekałem największą zlewę), mogłem ruszyć w drogę powrotną, tym razem przez Puszczę Borecką. Najpierw skręcam z głównej drogi w prawo na Kruklanki, po czym w Lisach w lewo. Fajny, praktycznie nieuczęszczany asfalt, który kończy się dopiero na skraju Puszczy.


Dziko i malowniczo. Najpierw trochę bruku, potem już przyzwoita leśna droga. Za to nawigacyjnie łatwo nie jest. Na pierwszym rozwidleniu trzeba pojechać w lewo, a na kolejnym w prawo. Potem cały czas trzymać się głównej drogi, a na skrzyżowaniu kierować się na Jurkowo. Jadę obok niezliczonych (i niezwykle pięknych) bagien, w które Puszcza Borecka obfituje.




W Wolisku (w sezonie można tam zwiedzić Zagrodę Pokazową i obserwować żubry) w lewo, i cały czas główną, dobrze utrzymaną szutrową drogą przez las z powrotem do Łękuka.
Wrzesień 2019